Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej szczegółów znajdziesz w naszej Polityce prywatności.
Jest to opowieść o wyższości wolnego wybiegu nad chowem klatkowym. Albo na odwrót. Uważni czytelnicy mogą dostrzec pewne podobieństwa do systemu edukacji.
Wśród miłośników drobiu coraz odważniej podnoszą się głosy, że chów klatkowy to dziś epokowy przeżytek. Stanowi echo minionych czasów, kiedy to wyłącznym priorytetem przemysłu drobiarskiego była masowa produkcja jaj. Powiększające się systematycznie grono specjalistów wysuwa tezę, że owszem – jajko ważna rzecz, jednak liczy się także kura i jej osobisty dobrostan. Jeszcze inni dodają, że stawianie na same jaja to zdecydowanie za mało w obliczu nieustających i trudnych do przewidzenia zmian potrzeb współczesnych konsumentów.
Zgłaszane są postulaty modyfikacji dotychczasowej formy chowu. Wśród nich pojawia się nowa, odważna koncepcja, która niektórych konserwatywnych hodowców przyprawia o ból głowy – wolny wybieg.
Przypomnijmy na początku główne założenia chowu klatkowego. Do niepodważalnych imperatywów metody należy przekonanie, że efektywność produkcji jajek wzrasta, jeśli kurę wraz z innymi umieści się w klatce. Istnieje wiele empirycznych dowodów na to, że klatka plus wysokoenergetyczna pasza, przyczyniają się znacząco do zwiększenia produkcji. Należy zauważyć, że ostatnio poczyniono wiele starań, aby podnieść komfort klatek. Efekty są widoczne. Współczesne klatki są estetycznie urządzone i bardziej przestronne. Aż miło w nich siedzieć.
Młode kury umieszcza się w klatce a następnie informuje, że ich zadaniem jest produkcja jaj. Chodzi też o to, aby jaja spełniały określone normy jakościowe i były znoszone regularnie. Wszystkie zniesione jaja są starannie liczone, mierzona jest również ich wielkość. Kury otrzymują szczegółową informację o tym, ile jaj zniosły. Dba się o to, aby w kurzej społeczności panował duch zdrowej rywalizacji. Kury, które znoszą dużo jaj są chwalone. Kurom, które nie chcą podporządkować się regułom produkcji, które znoszą mniej jaj albo robią to nieregularnie, daje się do zrozumienia, że są gorsze.
Na koniec każdego roku ogłaszane są wyniki produkcji. Kury, które wyrobiły normę przenoszone są do wyższych klatek. Dowiadują się też, że z racji osiąganych wyników reprezentują teraz wyższą klasę. Te kury, które się nie wyrobiły, zostają na drugi rok w tej samej klatce. Kury z wyższej klasy mają prawo czuć się ważniejsze od tych znajdujących się poniżej. I z poczuciem wyższości mogą robić młodszym kolegom na głowę. Sytuacja ta wywołuje co prawda wzajemną wrogość i sprzyja izolacji, jednak badania nie potwierdziły, żeby wpływała negatywnie na produkcję jaj.
Na wysoką produkcję jaj w chowie klatkowym pozytywnie wpływa także program karmienia opracowany przez Centralę Drobiarską. Zgodnie z wytycznymi, wszystkie kury karmione są tą samą paszą, podawaną w tym samym czasie i w tej samej ilości. Centrala twierdzi, że dostrzega potrzeby kur i rozumie, że każda kura jest inna, niemniej ostatecznie oczekuje konkretnych, znormalizowanych rezultatów. Tu nie chodzi o byle jakie jaja, ale takie, które są dobre zdaniem Centrali. Kury szybko uczą się, że są w kurniku wyłącznie dla jaj.
Należy zauważyć, że poszczególni zarządcy kurników, potrafią obdarzać swoje kury ogromną troską. Opiekunowie klatek często przywiązują się do swoich podopiecznych. Niektórzy z nich podejmują próby reformowania kurnika na własną rękę – wypuszczają kury na chwilę z klatek, podają inną, bardziej zróżnicowaną karmę. Jednak i oni rozliczani są ostatecznie z produkcji jaj, więc ich działania reformatorskie z natury rzeczy mogą mieć jedynie ograniczony zasięg. Ocena pracy zarządcy kurnika mierzona jest ogólną liczbą wyprodukowanych jaj. Kluczowy jest tu wskaźnik JWD – Jajeczna Wartość Dodana. Wskaźnik oparty jest o badanie, ile kura znosiła jajek po przyjęciu do kórnika, a ile znosi na koniec procesu. Wskaźnik JWD pozwala ocenić, ile dany kurnik potrafi wycisnąć z przeciętnej kury. W Internecie można znaleźć rankingi, w których kurniki chwalą się osiągniętymi wynikami. Wielu kurzych rodziców kieruje się nimi przy wyborze odpowiedniego kurnika dla swoich dzieci.
Kury spędzają na znoszeniu jaj większość dnia, po czym wracają do swoich rodzinnych gniazd. Na miejscu słyszą często nawracające pytania: “Co tam w kurniku? Ile zniosłeś dzisiaj jaj?” Powrót do gniazda nie oznacza wypoczynku. W gnieździe kury mają wykonywać specjalne zadania, które przyczynią się do wzrostu produkcji. Wielu kurzych rodziców martwi się, czy ich pociechy produkują wystarczającą liczbę jaj. Na szczęście poszczególne kurniki dbają o to, aby kurzy rodzice posiadali wgląd w poziom produkcji ich dziecka. Współczesna technologia pozwala na przekazywanie takich informacji na bieżąco – w postaci sms-ów.
Produkcja jaj jest częstym tematem rozmów pomiędzy rodzicami. Rodzice chętnie chwalą się osiągnięciami swoich kurzych dzieci. Pytają też innych rodziców: “Słuchaj, ile twoje dziecko zniosło jaj w ubiegłym tygodniu?” Liczba jaj staje się argumentem w rozmowach z kurzymi dziećmi: “Franek zniósł pięć jaj a ty tylko trzy.” Niektóre kurze dzieci dochodzą do wniosku, że miłość i akceptacja rodziców zależy od liczby zniesionych jaj. Inne wkurzają się.
Wielu rodziców decyduje się wspierać kurniki w realizacji ich celów produkcyjnych i organizuje dokarmianie. Zatrudniają prywatnych hodowców, których zadaniem jest pomoc tym kurzym dzieciom, które słabo znoszą. Proceder ten jest bardzo rozpowszechniony. Prywatnych hodowców liczyć należy w milionach. Indywidualne programy wsparcia są tak popularne, że doczekały się własnej nazwy. To kuropetycje.
Trudną do przecenienia zaletą chowu klatkowego jest to, że dostarcza on na rynek ogromną liczbę podobnych do siebie, znormalizowanych jaj. Jednak metoda to niesie ze sobą pewne zagrożenia, które zauważają nawet najwięksi jej zwolennicy. Zmienia się też świadomość kurzych rodziców. Niektórzy z nich mówią: “Ok, rozumiemy, że jajka to ważna rzecz, ale my oczekujemy czegoś więcej.” Coraz częściej widać też objawy zmęczenia wśród młodych kur, którym narzucane są odgórne plany produkcyjne. Istotnym wyzwaniem staje się również stres. Rodzice zastanawiają się, ile ich dzieci są w stanie jeszcze znieść. Jednym z przejawów stresu jest narastająca agresja w pomiędzy kurami w klatkach. Tradycyjne metody – przycinanie dziobów i piłowanie pazurów są wciąż skuteczne. Gorzej ze stanami lękowymi i obniżającym się poczuciem kurzej wartości. Pomoc psychologiczna, którą zapewnia każdy kurnik nie zawsze jest skuteczna. Wzrasta liczba kur wymagających kuracji. W sytuacjach krytycznych stosuje się psychotropy.
Objawy zmęczenia wykazują również opiekunowie klatek. Teoretycznie spędzają przy nich jedynie osiemnaście godzin w tygodniu. Jednak coraz więcej czasu zajmuje im przygotowywanie karmy zgodnej z recepturą, pilnowanie czy jaja składane są zgodnie z instrukcjami Centrali, a także żmudne opracowywanie raportów z produkcji jaj. W efekcie brakuje często czasu na kontakt z kurami. Centrala daje do zrozumienia opiekunom, że są mało wartościowi, oferując im minimalne pensje. Opiekunowie z coraz większą zazdrością patrzą na kolegów, którzy wybrali lepiej płatną pracę na kasach w popularnych sieciach handlowych. Cała sytuacja rodzi spekulacje niektórych publicystów, że Centrali Drobiarskiej nie chodzi w rzeczywistości o taki czy inny wychów młodych kur, lecz wyciśnięcie jak największej liczby jaj – jak najmniejszym kosztem.
Ostatnio Centrala Drobiarska postanowiła przeprowadzić istotną zmianę organizacyjną. Do tej pory młode kury spędzały w kurniku podstawowym sześć lat. Następnie przenoszone były do kurnika pośredniego, aby ostatecznie trafić do trzeciego – ostatniego kurnika. Centrala zdecydowała o likwidacji pośredniego kurnika. Będą teraz dwa kurniki, w których kury spędzą proporcjonalnie więcej czasu. Centrala Drobiarska nazywa tę zmianę Reformą.
Po dwunastu latach pobytu w kurniku, kury zostają uznane za dorosłe. Ich dojrzałość potwierdza specjalny egzamin, w ramach którego kury udowadniają swoją zdolność produkcji jaj określonej jakości i w określonym wymiarze. Tę umiejętność dokumentuje świadectwo mierzące dojrzałość każdej kury. Świadectwo należy interpretować w następujący sposób – im lepszy wynik, tym większy poziom dojrzałości.
Pewien niepokój dotyczący chowu klatkowego, wzbudzają głosy, które docierają do nas ze strony pracodawców. Adam Kurski, znany producent ajerkoniaku sytuację opisuje następująco: “Cenię sobie jajka, bez jajek nie ma życia. Poza tym to podstawowy surowiec w naszym zakładzie. Ale od dorosłych kur oczekujemy pewnych konkretnych umiejętności. Te kury, niby fizycznie dorosłe, sprawiają wrażenie jakby wciąż robiły sobie jaja. A nam nie o to chodzi.” Wtóruje mu Anna Kuropieska, właścicielka fabryki makaronu jajecznego: “Przychodzą do nas młode kury i od razu rozkładają bezradnie skrzydła. Mówią: zrobię coś jak powiedzcie mi, co mam zrobić. A w naszej pracy liczy się kreatywność.” I alarmuje: “Sytuacja na rynku pracy staje się nie do zniesienia!”
Niektóre młode kury po opuszczenia kurnika nerwowo reagują na zmianę sytuacji życiowej. Sprawiają wrażenie zdezorientowanych – nie rozumieją, czego się od nich oczekuje. Przez wiele lat były motywowane do wykonywania poleceń i intensywnej produkcji jaj, dziś dowiadują się, że w dorosłym życiu nie o to chodzi. Słyszą: “Ogarnij się wreszcie i przestań robić jaja”. Takie postawienie sprawy jest szokiem dla wielu młodych kur. Jeszcze niedawno cała karma podtykana im była pod dziób, teraz muszą zadbać o siebie same. W tej sytuacji wiele osobników odmawia opuszczenia rodzinnego gniazda. Niektóre potrafią pozostawać w nim nawet do czterdziestki.
W następnym tygodniu druga część analizy poświęcona metodzie wolnego wybiegu.