Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej szczegółów znajdziesz w naszej Polityce prywatności.
Nie jest łatwo zrobić wystawę. Trudno więc oczekiwać, że będzie tylko kolorowo, że każdy zaangażuje się w 100%, bo w sparkowym 1-3 wszystkie dzieci pracują na 100%. No nie - nie wszystkie.
Już kolejny rok dzieci z grup 1-3 biorą udział w kampanii edukacyjnej mającej na celu podnoszenie stanu świadomości ekologicznej społeczeństwa w zakresie prawidłowego postępowania z zużytymi bateriami i akumulatorami (i to koniec takich mądrych, wziętych
z ustawy zdań). Dzięki temu nie tylko pozyskujemy fundusze na działania dzieci, ale też robimy to, co napisano w mądrym zdaniu.
Myślę sobie, że żeby podnosić stan świadomości, trzeba głośno mówić o tym, o czym chce się ludzi uświadamiać. Dlatego w tym roku postanowiliśmy zorganizować wystawę, na której dzieci pokażą swoje pomysły na pogodzenie transportu i ekologii, żeby przyszłość miała nieco więcej zielonego koloru. Możliwości było co niemiara: można było opowiedzieć
o historii motoryzacji i o tym, jak zmieniał się jej wpływ na środowisko, można było pokazać życie po życiu akumulatora czy baterii, wreszcie można było wymyślić taki pojazd, którego pojawienie się na drogach przyszłości będzie początkiem ekologicznej rewolucji.
Na gotową ekspozycję postanowiliśmy zaprosić uczniów klasy 4 i 5.
Jako się rzekło na początku tego tekstu - zrobienie wystawy nie jest łatwe. Zacznijmy zatem od początku. Najpierw burza mózgów - zebraliśmy wszystkie pomysły na to, jakie tematy i w jaki sposób można na takiej wystawie pokazać. To było w miarę łatwe - nasze mózgi mają w sobie pokłady kreatywności, pomysłami rzucają na prawo i lewo.
Im głębiej w las, tym więcej drzew. Pojawiły się szyszki - bywa nieprzyjemnie, gdy się na jakąś nadepnie. Wybranie spośród tylu pomysłów tego, który chce się zrealizować nie dla wszystkich było łatwe. Niektórzy już od razu wiedzieli, co i z kim będą robić, inni nie mieli pomysłu ani na jedno, ani na drugie. Jest to oczywiście naturalne, szczególnie w przypadku dzieci, które robią coś takiego po raz pierwszy. Dorosły nie wyznaczył tutaj konkretnego zadania, nie wręczył karty pracy z instrukcją. Dziecko stanęło przed wielkim celem i samo miało zdecydować, jak dojdzie do jego rozwiązania. Niby powinno być łatwo, bo można jak się chce, jest jednak trudno, bo… można jak się chce. Tutaj wkraczała jedna z nas, żeby trochę poprowadzić te dzieci przez szyszkową ścieżkę.
Niestety, szyszki były zapowiedzią roślin iglastych, nie tylko gęsto rosnących, ale też pokrytych igłami. Bo mieć pomysł to nie wszystko, pomysłu nie wystawisz do obejrzenia. Trzeba, żeby stał się on ciałem. I znowu - tak zresztą będzie do końca - dla jednych jest to coś, za co się człowiek bierze i już, dla innych - problem sporych rozmiarów.
Od czego zacząć? Może od planu.
Jak się robi plan?
Chodź, usiądziemy razem i go napiszemy. Jak chciałbyś pokazać swój pomysł? Jakaś makieta? Jakiś model? A może plakat?
Nie wiem.
Chcesz pracować z kimś czy sama?
Nie wiem.
Jak możesz się dowiedzieć, jak działa…?
Nie wiem.
Chcesz, żeby poszukała z tobą?
No dobra.
Nie wiem, czy rodzimy się z zalążkiem umiejętności samodzielnego podejmowania decyzji. Być może tak, być może nie. Śmiem jednak twierdzić, że pewne działania dorosłych, opiekunek, żłobków czy przedszkoli, skutecznie uniemożliwiają dzieciom sprawdzenie, czy ów zalążek istnieje czy nie. Nie sprawdzą przecież, jeśli nie będzą mieć do tego wielu okazji.
Iglaki to był pikuś w porównaniu z dżunglą, w jaką teraz wchodzimy (to jest las metaforyczny, proszę nie szukać w atlasach). Jest pomysł, jest plan, jest wyznaczony termin wystawy. Teraz wystarczy zrealizować. Ha! Maczety gotowe?
Wykonywanie pracy, o której wiemy tylko tyle, że ma być gotowa do 18 lutego, to naprawdę wielkie wyzwanie dla dzieci w wieku od 7 do 9 lat. Naprawdę wielkie. Różnie było - niektóre dzieci skończyły dużo przed terminem, inne pracowały do ostatniej chwili. Były też takie, którym zbyt gęsta roślinność skutecznie zasłaniała punkt docelowy. Koledzy czy koleżanki
z zespołu, z którymi - zamiast skupiać się na zadaniu - przyjemniej było robić inne rzeczy. Zabawka przyniesiona z domu, dużo bardziej atrakcyjna, niż jakiś wynalazek przyszłości (wiadomo!). Brak materiałów, których - mimo zaplanowania tego wcześniej - dziecko zapomniało przynieść z domu. Jakaś taka niemożność zabrania się za zadanie.
Co teraz robisz? Nie wiem.
Jaki będzie twój kolejny krok? Nie wiem.
Jakich materiałów potrzebujesz? Nie wiem.
Mówiłam - niemożność.
Na szczęście jakoś wspólnie przeszliśmy przez ten las. Pieszo, żeby było ekologicznie ;). Wystawa odniosła sukces, każdy coś wystawił. Byłam tam i widziałam, jak dzieci stały przy swoich stanowiskach i opowiadały o swojej koncepcji ciągle i ciągle od nowa, każdemu, kto podszedł bliżej. Stopień rozbudowania każdego eksponatu był różny, różne były formy zaprezentowania, różne podejścia do tematu wystawy. I choć różnie też było
z zaangażowaniem dzieci w przygotowania, to ostatecznie dali radę. Znowu.
RR