Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej szczegółów znajdziesz w naszej Polityce prywatności.
Zapraszamy na rozmowę z jedną z nauczycielek, która pracuje w Spark Academy. W rozmowie sprawdzamy, ile prawdy jest w plotkach, że na Wojska Polskiego stoi szkoła, w której uczniowie się nie uczą. Nasza nieustraszona dziennikarka zaprosiła osobę, która jest w samym środku zdarzeń - w nadziei, że zagadka szkoły, która nie uczy, zostanie rozwiązana.
“Nie zamierzam podważać ważności procesu uczenia się. Wręcz przeciwnie, wysoko cenię tę właściwość ludzkiego mózgu, podziwiam i uważam za jedną z najważniejszych. Czym więc Spark zasłużył sobie na sławę szkoły, w której dzieci niczego się nie uczą?”
Początek
- Dzień dobry. Dziękuję, że zechciałaś się ze mną spotkać [uprzejmy uśmiech]
- (RR) Dzień dobry, nie ma sprawy [uśmiech równie uprzejmy]
- Zaprosiłam właśnie Ciebie na rozmowę, ponieważ pracujesz w Sparku, szkole słynącej z tego, że podobno dzieci się w niej nie uczą. Przyznasz, że to dość osobliwe - szkoła, która nie uczy. Czy mogłabyś wyjaśnić naszym czytelnikom, o co tutaj chodzi?
- Wiesz, to ciekawe, że o to pytasz - dopiero co napisałam o tym tekst (tutaj). Stawiam tam tezę, że opinia, o której wspominasz wynika z różnic w rozumieniu procesu uczenia się. Inaczej widzi go większość rodziców uczniów obecnych bądź potencjalnych, a inaczej widzimy go w naszej szkole.
Rozwinięcie
- W czym tkwi różnica?
- Nie chciałabym powtarzać tego, co napisałam we wspomnianym tekście, ale z grubsza rzecz biorąc stawiam tam tezę, że są ludzie, którzy stawiają znak równości między uczeniem się a na przykład przygotowaniem do egzaminu. Opisuję tam kilka przykładowych “obrazów”, które - według niektórych - świadczą o uczeniu się.
[Po szybkim przeczytaniu tekstu]
- No dobrze, rozumiem, że w Sparku jest inaczej? Czy to oznacza, że dzieci nie uczą się u was czytać, pisać i liczyć?
- O, wręcz przeciwnie! Dzieci w naszej szkole czytają, piszą i liczą (trzymając się już tych sztandarowych umiejętności) w każdej sytuacji, w jakiej te umiejętności są im potrzebne. Pojawianie się lub brak opisanych we wspomnianym tekście obrazów, nie świadczy ani o występowaniu, ani o braku procesu uczenia się.
- Nie rozumiem, mogłabyś jaśniej?
- Pewnie. Weźmy na przykład umiejętności czytania. Tradycyjnie rozumiana szkoła, przez którą przeszła większość z nas, traktuje czytanie jako umiejętność samą w sobie. Zdobywa się ją po to, żeby ją zdobyć - “ćwiczenie czytanek” nie ma żadnego innego celu, jak “ćwiczenie czytanek”. Więcej - oczekuje się, że ćwiczenie to ma doprowadzić do płynnego czytania czytanek w określonym z góry czasie.
Pytanie brzmi: czy to jest istotą uczenia się czytania? Czy po to człowiek nabywa tę umiejętność, żeby dostać nagrodę za jej posiadanie? Tradycyjna szkoła nauczyła nas (ha! czyli jednak nie można odmówić jej skuteczności), że dziecko - żeby się czegoś nauczyło - musi siedzieć i się tego uczyć.
- To po co człowiek uczy się czytania?
- Ha! To jest bardzo dobre, zasadnicze wręcz pytanie, a odpowiedź na nie jest w sumie bardzo prosta. Człowiek uczy się czytać po to na przykład, żeby przeczytać i wykorzystać te informacje, które są mu z jakiegoś powodu potrzebne. Po to, żeby czytać książki - chyba nikogo nie muszę przekonywać, jak dobrze jest móc przeczytać książkę. Po to, żeby przeczytać mail, pismo z urzędu, albo dubeltowo: mail z urzędu :). Po to, żeby sprawnie poruszać się po świecie tekstów pisanych, mniej lub bardziej nam w danym momencie potrzebnych.
Jeśli dziecko stanie oko w oko z problemem (wszystko jedno, czy postawionym przez kogoś czy “znalezionym” samodzielnie), które wymaga przeczytania czegoś, i jeśli tych sytuacji będzie miało dużo, to nie ma silnych - zacznie czytać.
- Próbujesz mi wmówić, że człowiek zacznie czytać nie ćwicząc czytanek z elementarza?
- Kolejne ważne pytanie :). Tak, uważam, że dziecko zacznie czytać, nawet jeśli nie będzie ćwiczyło czytania sylab z elementarza (choć oczywiście można i tak). Musi jednak mieć na to czas. Czas i dużo okazji do ćwiczenia tej umiejętności. Problem w tym, że w szkołach (i w wyobrażeniach wielu dorosłych) nie ma czasu na czekanie, aż dziecko zacznie czytać “w swoim czasie”. W szkole czas ludzi goni. Program nauczania przeznacza tyle i tyle czasu na nauczenie się czytania i - uogólniając oczywiście - dorośli na to przystają. I gonią. I oczekują. I oceniają. I wymagają.
W Sparku wiemy, że takie podejście nie ma wiele wspólnego z prawdziwym uczeniem się. Daj dziecku czas, stwarzaj okazje, pozwól mu ćwiczyć w jego własnym tempie i zgodnie z jego własnymi potrzebami, pomagaj, jeśli o to poprosi, czytaj mu książki, a nauczy się czytać. Mózg człowieka uczy się, jeśli uznaje, że dana umiejętność jest mu potrzebna. Nie dlatego, że ktoś tak uznał. Mózg każdego człowieka - przepraszam za kolokwializm - ma gdzieś to, co ktoś inny uważa za ważne. Dla każdego człowieka ważne jest to, co jest dla niego ważne. I tego chce się uczyć.
- Krótko mówiąc opinia, że dzieci w Sparku się nie uczą, wynika z niewiedzy i braku zrozumienia, czym uczenie się jest naprawdę?
- Lepiej bym tego nie ujęła :). Uczenie się to zdobywanie kompetencji, ćwiczenie i doskonalenie umiejętności, budowanie swojego osobistego (bo tylko takie są) systemu wiedzy. Jak już wspominałam, wymaga to czasu. Człowiek nie uczy się w tym samym tempie, co jego sąsiad w ławce. Wymaganie, że wszyscy będą “równo” uczyć się tego samego jest po prostu nieuczciwe wobec dzieci i ich niemal nieograniczonych możliwości uczenia się. Uczenie się to sprawdzanie, próbowanie, podejmowanie wyzwań, robienie błędów, ćwiczenie umiejętności w różnych kontekstach. Uczenie się jest procesem bardzo osobistym i nie ma nic wspólnego ze spełnianiem czyichś wymagań. Jasne, dziecko się dostosuje, jeśli będzie musiało. Pytanie tylko, czy tak właśnie chcemy traktować innych ludzi.
Zakończenie
- Ustalmy więc na koniec: czy w Sparku dzieci się uczą?
- Tak, w Sparku dzieci uczą się, aż furczy. Proszę mi wierzyć - nie ma w sparkowym 1-3 dziecka, które nie ćwiczyłoby czytania czy pisania. Nie ma dziecka, które nie stawałoby w obliczu problemów wymagających logicznego, matematycznego myślenia. Tylko, że takie uczenie się - rozłożone w czasie i zgodne z tempem ucznia - “nie wygląda”, jest mało efektowne. I stąd właśnie - jak mniemam - ta niezasłużona opinia.
- Dziękuję za rozmowę [uprzejmy uśmiech nr 2]
- Dziękuję za zaproszenie [uśmiech równie uprzejmy i również w wersji nr 2]
RR